Dzisiejszy wpis sponsoruje „Samotny mężczyzna”. Gorąco polecam. Cudowny klimat. Plus: jeden z lepszych soundtracków, jakie słyszałam. Zachwyca za każdym przesłuchaniem.
Praktyki zakończone, pora złapać oddech.
Czuję się stara. Przytłacza mnie to, że jeszcze niczego nie
osiągnęłam. Nadal tkwię na studiach, za którymi nie przepadam i wolałabym nie
wiązać z nimi przyszłego życia zawodowego. Wiadomo, jak trzeba, to trzeba, ale
skrycie liczę, że jednak uda mi się wykreować jakąś inną drogę życiową. Tylko
czy nie jest na to już za późno? Niby wiem, że nigdy nie jest za późno, ale
ostatnio życie wciąż zastawia na mnie pułapki. Większość koleżanek z ogólniaka
broniło się latem i mają na swoich kontach pierwszy tytuł. Druga część, która
wybrała studia techniczne będzie bronić się zimą. A ja jestem gdzieś w tyle i
to wcale nie dlatego, że miałam jakieś urlopy czy przerwy od studiów. O moim
opóźnieniu w dostaniu magistra nawet nie wspomnę. Tylko medycyna trwa dłużej.
I jeszcze ten wysyp powiadomień o zaręczynach i ślubach na
facebooku... Ćwiczę cierpliwość, patrząc, jak moje koleżanki z krótszym stażem
wrzucają zdjęcia złotych pierścionków.
Dopadła mnie autorska chandra. Mam wrażenie, że marzenie o
wydaniu książki staje się coraz bardziej nierealne. Tonę w internetowych
blogach, ostatnio marzy mi się jeszcze blog o filmach. I jak tu żyć? Pomysły
wydają mi się może i nie najgorsze, ale niedopracowane, albo co najgorsze,
okazują się ciężkie w pisaniu. Nigdy nie byłam typem osoby, która dokładnie
rozplanowywała wydarzenia, które zostaną zamieszczone we wszystkich
rozdziałach, jeszcze zanim zaczęłam pisać.
Gdzieś tam kurzą się rozgrzebane spadające-konstelacje,
które mogłyby się okazać tym, ale czuje się, jakby coś mnie
blokowało. I nie jestem do końca pewna, czy połączenie dwóch części historii
miałoby w realnym świecie jakąkolwiek rację bytu. Może właśnie to jest ta
blokada. (Przydałaby mi się konsultacja z kimś kto się zna na psychologii i
opiece społecznej. Ale byłoby to równoznaczne z tym, że musiałabym spisać zarys
historii, a nie wiem, czy jestem gotowa się nim dzielić. Zawsze mi się wydaję,
że zarysy moich historii zostaną wyśmiane.)
Nie oszukujmy się, na wydanie fanfiction potterowskiego
raczej nie ma szans, a i ostatnio dopadła mnie myśl, czy oby nie jestem już na
to za stara. A zaledwie trzy komentarze pod ostatnim rozdziałem wcale nie
motywuj ą dla dalszej pracy. Obiecałam sobie, że dokończę tę historię, ale
ostatnio olśniło mnie, że przecież ja wiem, jak potoczą się
losy bohaterów. No nic, cała nadzieja w papierowych-szeptach. Pytanie tylko,
czy ta historia rzeczywiście ma taki potencjał, żeby próbować zrobić z nią coś
ponad blogowe opowiadanie?
Brakuje mi kogoś, kto by mnie wspierał, kto znałby moje
pomysły i popychałby do dalszego pisania. Kogoś, kto już na starcie wskazałby
ni słabe strony historii i pomógł pouzupełniać luki. Kogoś kto wraz ze mną
przyglądałby się, jak ta historia zaczyna ewoluować, żyć własnym życiem, jak
bohaterowie i wydarzenia same wpychają się w rozdziały sprawiając, że coś co
było zaplanowane na sam początek historii, pojawia się dopiero po dziesięciu
rozdziałach. Przydałby mi się ktoś taki, och tak.