czwartek, 5 listopada 2015

Z pamiętnika przyszłego inżyniera {9}: young body, old soul.


Dzisiejszy wpis sponsoruje „Samotny mężczyzna”. Gorąco polecam. Cudowny klimat. Plus: jeden z lepszych soundtracków, jakie słyszałam. Zachwyca za każdym przesłuchaniem. 

Praktyki zakończone, pora złapać oddech.
Czuję się stara. Przytłacza mnie to, że jeszcze niczego nie osiągnęłam. Nadal tkwię na studiach, za którymi nie przepadam i wolałabym nie wiązać z nimi przyszłego życia zawodowego. Wiadomo, jak trzeba, to trzeba, ale skrycie liczę, że jednak uda mi się wykreować jakąś inną drogę życiową. Tylko czy nie jest na to już za późno? Niby wiem, że nigdy nie jest za późno, ale ostatnio życie wciąż zastawia na mnie pułapki. Większość koleżanek z ogólniaka broniło się latem i mają na swoich kontach pierwszy tytuł. Druga część, która wybrała studia techniczne będzie bronić się zimą. A ja jestem gdzieś w tyle i to wcale nie dlatego, że miałam jakieś urlopy czy przerwy od studiów. O moim opóźnieniu w dostaniu magistra nawet nie wspomnę. Tylko medycyna trwa dłużej.
I jeszcze ten wysyp powiadomień o zaręczynach i ślubach na facebooku... Ćwiczę cierpliwość, patrząc, jak moje koleżanki z krótszym stażem wrzucają zdjęcia złotych pierścionków.
Dopadła mnie autorska chandra. Mam wrażenie, że marzenie o wydaniu książki staje się coraz bardziej nierealne. Tonę w internetowych blogach, ostatnio marzy mi się jeszcze blog o filmach. I jak tu żyć? Pomysły wydają mi się może i nie najgorsze, ale niedopracowane, albo co najgorsze, okazują się ciężkie w pisaniu. Nigdy nie byłam typem osoby, która dokładnie rozplanowywała wydarzenia, które zostaną zamieszczone we wszystkich rozdziałach, jeszcze zanim zaczęłam pisać.
Gdzieś tam kurzą się rozgrzebane spadające-konstelacje, które mogłyby się okazać tym, ale czuje się, jakby coś mnie blokowało. I nie jestem do końca pewna, czy połączenie dwóch części historii miałoby w realnym świecie jakąkolwiek rację bytu. Może właśnie to jest ta blokada. (Przydałaby mi się konsultacja z kimś kto się zna na psychologii i opiece społecznej. Ale byłoby to równoznaczne z tym, że musiałabym spisać zarys historii, a nie wiem, czy jestem gotowa się nim dzielić. Zawsze mi się wydaję, że zarysy moich historii zostaną wyśmiane.)
Nie oszukujmy się, na wydanie fanfiction potterowskiego raczej nie ma szans, a i ostatnio dopadła mnie myśl, czy oby nie jestem już na to za stara. A zaledwie trzy komentarze pod ostatnim rozdziałem wcale nie motywuj ą dla dalszej pracy. Obiecałam sobie, że dokończę tę historię, ale ostatnio olśniło mnie, że przecież ja wiem, jak potoczą się losy bohaterów. No nic, cała nadzieja w papierowych-szeptach. Pytanie tylko, czy ta historia rzeczywiście ma taki potencjał, żeby próbować zrobić z nią coś ponad blogowe opowiadanie?

Brakuje mi kogoś, kto by mnie wspierał, kto znałby moje pomysły i popychałby do dalszego pisania. Kogoś, kto już na starcie wskazałby ni słabe strony historii i pomógł pouzupełniać luki. Kogoś kto wraz ze mną przyglądałby się, jak ta historia zaczyna ewoluować, żyć własnym życiem, jak bohaterowie i wydarzenia same wpychają się w rozdziały sprawiając, że coś co było zaplanowane na sam początek historii, pojawia się dopiero po dziesięciu rozdziałach. Przydałby mi się ktoś taki, och tak.

Obserwatorzy