piątek, 24 maja 2013

Timothy Gallton. Minnesota. [5/12]

Stoję przed lustrem, pewnymi ruchami usuwając niechciany zarost. Co pewien czas zerkam na kobietę mojego życia, która tak jak co dzień przygotowuje się do nowego dnia. Doskonale wiem, w jaki sposób nakłada szminkę na usta, czy maluje rzęsy. Teraz właśnie używa swoich ulubionych perfum, zdecydowanie zbyt ciężkich jak na taki słoneczny dzień. Doskonale wiem, że chyba żadna kobieta nie będzie w stanie być dla mnie piękniejsza niż ona. Przez uchylone drzwi, wraz z lekkim powiewem wiatru, dociera do mnie lekka woń białych lilii, których bukiet stoi na szafce obok telewizora. Wiem, że kwiaty nie były wystarczające; wiem, że nic nigdy nie będzie wystarczające, aby podziękować jej za wszystko, co dla mnie zrobiła przez te wszystkie lata. Tyle dla mnie poświęciła, a ja… ja nawet nie potrafiłem się odwdzięczyć. Pozostaje mi jedynie mieć nadzieję, że jeszcze kiedyś dostanę okazję , aby jej pokazać ile dla mnie znaczy.
Nigdy nie byłem dobry w okazywaniu miłości. Zawsze przychodziło mi to z lekkim oporem. Teraz tego żałuję, staram się to zmienić, ponieważ żal mi tych wszystkich chwil, kiedy kilka słów mogło zapewnić o moich uczuciach.
Wychodzę z łazienki i udaję się do kuchni, by pociągnąć kilka łyków kawy z czekającego na mnie kubka. Wiem, że jej poranna toaleta zajmie jeszcze niespełna pięć minut. Gdy słyszę skrzypnięcie zamykanych drzwi, poprawiam mankiety koszuli, wstawiam pusty już kubek do zlewu i udaję się do przedpokoju.
Ona już tam czeka; wydaje się smutniejsza niż zwykle. Podnoszę leżącą obok wiązankę kwiatów i otwieram przed nią drzwi, przez które przechodzi z wyraźnym trudem. Powolnym krokiem udajemy się na leżący nieopodal cmentarz. W tym roku wydaje się to o wiele trudniejsze niż w poprzednich, choć nigdy nie było łatwo. Ulice świecą pustkami, wszyscy radują się z dzisiejszego święta; mija nas jedynie sąsiad mieszkający piętro pod nami. Gdy przechodzi obok nas, grzecznie uchyla kapelusz, smutno się przy tym uśmiechając.
Nogi same nas niosą; dochodzimy do odpowiedniej alejki, skręcamy, a ja czuję się, jakby jakiś straszliwy ciężar wypełnił moje serce. W przeciwieństwie do niej powstrzymuję łzy; muszę być silny, za nas oboje. Kładę kwiaty na zielonej murawie i obejmuję ją, pozwalając jej moczyć mi koszulę łzami. Delikatnie gładzę ją po włosach, mając nadzieję, że choć minimalnie dodaje jej to otuchy.
Ten dzień jest dla nas wyjątkowo trudny. Dziesięć lat minęło, jak z bicza strzelił. Doskonale pamiętam, jak tata bawił się ze mną elektryczną kolejką, czytał mi greckie mity do poduszki, czy przebierał się za Świętego Mikołaja na święta oraz ten rok, gdy powiedział, że jestem takim fajnym chłopcem, że chętnie weźmie mnie ze sobą na biegun, po czym spakował do worka i nosił po całym domu. Posiadam oczywiście i te smutne wspomnienia; gdy zaczynał chorować. Bardzo długa starał się to ukrywać przed światem, chodził do pracy, zajmował się rodziną, jak gdyby nic się nie stało. Jak gdyby te wszystkie zasłabnięcia i wizyty u specjalistów niczego nie zmieniały. Pod sam koniec powiedział mi, że muszę być silny, że to właśnie chciał mi pokazać.
Staram się, jak tylko mogę. Jestem silny, nigdy się nie poddaję. Skończyłem najlepszą szkołę, dostałem się na świetne studia. Z każdym dniem bycie szczęśliwym przychodzi mi coraz łatwiej. To nie tak, że zapominam; po prostu wspomnienia i uczucie żalu bledną. Są takie dni, kiedy powracają z całą siłą, ale nie mogę się załamywać, bo ona mnie potrzebuje. Beze mnie nie dałaby sobie rady, chyba nawet nie byłaby w stanie wstawać co dzień z łóżka. Dbam o nas oboje, bo taka jest moja rola, taka jest moja spuścizna, przynajmniej tak to sobie tłumaczę.
– Kocham cię, mamo – szepcę jej do ucha. – Wszystko będzie dobrze. Pamiętaj, że wciąż masz mnie.



4 komentarze:

  1. Jakie to piękne.
    Piszesz to wszystko takim lekkim stylem, że aż nie mogę się nadziwić.
    Do tego tak profesjonalnie jak zawodowa pisarka.
    Właśnie, przepraszam, że jestem taka wścipska, ale czy myślałaś może żeby jakoś kiedyś w przyszłości zająć się zawodowo pisaniem? Po prostu jestem bardzo ciekawa i wiesz, byłabym pierwsza do kupna Twojej książki. :D

    Pomysł na ten rozdział świetny. Bardzo pomysłowo i przede wszystkim zaskakująco.
    Właśnie, jak o Twoich rozdziałach na hogwart-memories mogę powiedzieć, że są oryginalne, tak o tych tu, że są zaskakujące.

    Czekam na następny wpis,
    Anita ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tam profesjonalnie... Wiadomo, każdy piszący chciałby kiedyś wydać książkę, jednak (tak na poważnie) nie myślałam o tym żeby zostać "zawodową" pisarką. Nie jestem pewna, czy się do tego nadaje. No ale zobaczymy, jak mnie wyrzucą ze studiów i będę miała więcej czasu, to może pomyśle ;)

      Pozdrawiam gorąco ;)

      Usuń
  2. Może przeoczyłam jakieś słowo, ale ciągle wydawało mi się, że chodzi o żonę. A tu proszę! Zaskoczenie. Przyjemnie, tak jakoś... rodzinnie i sentymentalnie. Inaczej niż przy Maxie'm. I bardzo dobrze, zróżnicowanie podchodzisz do różnych historii i ja to kupuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć :) Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger, zasługujesz na to. Naprawdę świetnie piszesz. www.dramione-pozory-myla.blogspot.com/2013/06/the-versatile-blogger.html

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy