wtorek, 16 września 2014

Zaczekam na ciebie

fandom: Dziewczyna w czerwonej pelerynie
występują: Peter
ilość słów: 200 (Drouble)
__________________________________________________

Zaczekam na ciebie, mówiła.
Kłamała. Obiecała, że zaczeka, ale wcale tego nie zrobiła.
Mrok lasu skrywa mnie w swoich objęciach, a niczym nieskalany, aż do bólu biały śnieg biały otula moje stopy palącym zimnem. Jednak przenikliwy chłód nie jest teraz najważniejszy. Wręcz przeciwnie, ledwie zauważam to, że stopy przybrały barwę ognistej czerwieni.
Miałaś na mnie czekać, myślę, patrząc jak w oddali bawisz się ze swoim synkiem, pod czujnym okiem innego mężczyzny.
Mówiłaś, że mnie kochasz. Mówiłaś, że zaczekasz.
Od początku łgałaś. Zapewne nigdy tak naprawdę nie miałaś takiego zamiaru.
Musiałem odejść, by móc cię chronić. By nauczyć się samokontroli i posiąść możliwość trwania przy twoim boku bez ciągłej obawy, że cię skrzywdzę. Nauka tej sztuki nie należała do łatwych, minęło wiele księżycowych cykli zanim udało mi się opanować jej wszystkie drobne szczegóły i delikatne zawiłości.
Wszystko to zrobiłem tylko i wyłącznie dla ciebie. A ty kłamałaś.
Zaufałem ci, że będziesz na mnie czekać. A ty mnie oszukałaś.
Dlatego teraz, gdy blada, okrągła tarcza księżyca powoli wypełza ze swojej kryjówki, a moim ciałem zaczynają wstrząsać coraz większe dreszcze, wiem, że to wszystko było na nic.
Kłamcy zasługują na karę, myślę w ostatnich chwilach świadomości, a następnie wilk przejmuję nade mną kontrolę.  

2 komentarze:

  1. Dlaczego tu tak pusto? W głowie mi się nie mieści, że taki blog jak Twój może mieć tylko trzech czytelników. Hmmm... i kto to mówi? Miałam zajrzeć tutaj wieki temu, ale zawsze coś mi stawało na drodze (czyżby leń?) Nic to. Lepiej późno, niż wcale. Nadeszła pora na małą "rehabilitację" ;)

    Red Riding Hood. Prawdę mówiąc, nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że będę miała okazję przeczytać coś z tego fandomu. Jestem mile zaskoczona. Mówią, że "Dziewczyna w czerwonej pelerynie", to taka mniej tandetna wersja "Zmierzchu". Ja, jednakże się z tym absolutnie nie zgodzę. Po pierwsze, ten film wcale nie poraża głupotą i tandetną, po drugie, ze "Zmierzchem" ma naprawdę niewiele wspólnego. Chyba tylko scenarzystkę i ten nieszczęsny motyw wilka.

    Do sedna.

    Jeśli chodzi o ten krótki tekścik, to...
    Co tu kryć. Kompletnie oczarował mnie monolog Petera, zresztą nie mniej niż alternatywne, pozbawione happy endu, gorzkie zakończenie. To ostatnie jest dla mnie, tym bardziej ekscytujące, że bez problemu byłam w stanie je sobie wyobrazić. I za to wielki ukłon w Twoją stronę.

    Bezduszna Valerie? A może raczej Valerie realistka? Obstawiam, to drugie. Pewnie minęło już tyle czasu od jego odejścia, że zwyczajnie zwątpiła w to, że on jeszcze kiedykolwiek do niej wróci. Nawet miłość ma jakieś granice. Czy, dlatego, teraz, z powodu tych granic, ma zostać ukarana za swoją niecierpliwość? Czy Peter, który najwyraźniej nadal ją kocha [i co z tego, że nazywa ją kłamczuchą? Gdyby mu na niej nie zależało, to dałby sobie z nią spokój. Niespecjalnie wierzę w palącą chęć zemsty] potrafiłby ot tak, po prostu, zabić ją, jej dziecko, jej nowego mężczyznę?

    Zakończenie daje mocno do myślenia. Stawia dużo pytań. O to, co stanie się z bohaterką, o to, czy wilk w porę się opamięta oraz, o to, czy miłość zwycięży.

    Z drugiej, jednak strony, zakończenie nie pozostawia nam większych złudzeń. Okazuje się, że nauczony samokontroli, ale i rozżalony, Peter i tak daje wybór wewnętrznemu wilkowi. Teraz to on, a nie złamane serce chłopaka, "wymierzy karę" Val. Szczerze? Tekst urywa się w samą porę. Daje każdemu z czytelników możliwość dopowiedzenia sobie zakończenia. Ja osobiście liczę na to, w którym Peter się opamiętał.

    Na koniec, dodam jeszcze, tylko że ten króciutki tekst jest niesamowicie ujmujący i bardzo bogaty w treść. Mam wrażenie, że mogłabym o nim pisać i pisać.

    Pozdrawiam gorąco,
    oczarowana Ulotna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznę od skomentowania faktu, że Twój komentarz jest chyba dwa razy dłuższy od mojego tekstu. Jestem niezmiernie zaskoczona.

      Niby troszeczkę do Zmierzchu podobne z tym całym wątkiem supernatural romanace, tak ostatnio modnym w literaturze young-adults. Ale jak dla mnie to nie ma porównania, w szczególności, że wątek miłosny pojawia się w mało znaczącej ilości czasu produkcji.

      Ojejku, strasznie miło czytać taki komentarze, chyba muszę zacząć tu częściej coś publikować, bo mnóstwo gotowym mini-miniaturek czeka na komputerze na poprawienie :) To mi również przypomina, że muszę wpaść do Ciebie i nadrobić inne zaległości, których niestety zbiera mi się coraz więcej. Kampania wrześniowa niestety dalej u mnie nie rozstrzygnięta, dlatego uczę się trochę na wszelki wypadek, gdybym jednak nie zdała i zrobili czwarty termin :p

      Zasadniczo to jest dziecko Petera, a przynajmniej tak jest to poprowadzone w filmie. Osobiście sądzę, że mógłby się zemścić. Wiesz, jeśli przez kilka lat poświęcasz każdą sekundę temu, by móc wrócić do ukochanej, która obiecała, że na ciebie zaczeka, a gdy wracasz, okazuje się, że wcale nie czekała, to szlag cię trafia. Nie dość że zmarnowałeś kilka lat, to jeszcze cie zdradziła, bo Peter poniekąd odbiera czyn Valerie właśnie jako zdradę. Ponieważ obiecała, że zaczeka, to dla Petera było równoznaczne z tym, jakby wciąż byli razem, mimo dzielącej ich odległości.

      Ponad to musisz zauważyć, że Peter sam wspomina, że obserwował ją już przez dłuższy okres czasu i wtedy rzeczywiście chciał odejść i ją oszczędzić, a teraz... Teraz po prostu wilk przejmuje kontrolę, uwypuklając wszystkie skrywane emocję, w tym przypadku cały jego gniew.

      Ale tak, zasadniczo takie rozwiązanie, że Peter odbiegł w drugą stronę zbocza (oddalając się tym samym od wioski) jest równie prawdopodobna. Tylko czytelnik może wybrać w co woli uwierzyć.

      Strasznie mi miło, że otrzymałam od Ciebie taki długi i przemiły komentarz. Jeszcze raz dziękuję, że poświęciłaś na to chwilę :)

      Pozdrawiam gorąco,
      maxie

      Usuń

Obserwatorzy